Przewielebni Ojcowie!    Szanowni Rodacy!

„Cudze chwalicie,
Swego nie znacie, 
Sami nie wiecie,
C
o posiadacie.”

               Winc. Pol

 Dziwne  wrażenie w sercu naszem ten wiersz pozostawia. W naszej krainie zniszczenie i upadek  tak są  zwykłe, że już zdaje się oko nasze do  tych smutnych widoków  przyzwyczaiło się. Rozpacz i łzy  stały   się udziałem  naszym; a jedyna nasza ulga, tak powiem chwilowe odpocznienie zmęczonego ducha, jest chwilowe  przeniesienie myśli  naszej do zaczarowanej krainy przeszłości, do tej krainy wielkości i potęgi, krainy marzeń i ideałów. Tam pod cieniem kościołów prastarych, pod zielonemi gałęźmi lasów dziewiczych, w pałacach rodów ongi sławnych duch nasz wzmocnienie i otuchę, znajduje. Tam mimo woli naszej wyłaniają się te obrazy z prastarych dziejów naszych, walk bohaterskich, sławnych i  szlachetnych; poświęcenia królów, biskupów, kapłanów, rycerstwa i  ludu, żywego tętna życia katolickiego. 

Niestety, ciężki stan ekonomiczny kraju sprowadził siekiery do lasów dziewiczych, a ciągły jęk  przedśmiertnej agonji padających potężnych drzew, świadków dziejów naszych, przypomina, że już tam marzyć nie będziemy.

Niestety ongiś sławne dobra rycerskie rodów starożytnych, po części pod pręgierzem ciężkich czasów,  po części zawdzięczając lekkomyślności i brakowi przywiązania do ziemi  karmicielki synów dawnych bohaterów, przechodzą w obce ręce, albo nikną zaniedbane pod wszystko druzgoczącym zębem czasu.

Pozostały nam kościoły nasze. To jedno, ostatnie ogniwo, które duch nasz z krajem łączy, które nasze przechowuje tradycje, które w wieku pary i elektryczności w inny świat przenosi, świat ideałów, tradycji i poświęcenia.

I tu, niestety, rzedną szeregi tych świadków dziejów naszych.

Jedne upadają pod naciekiem lat długich istnienia, te tak drogie duszy naszej, kościółki nasze omszałe, pochylone od starości; znowu inne zamieniają ludzie w świątynie nowe, błyszczące zbytkiem, stylowe - ale niestety nie przemawiające językiem tradycji, już nie mające obrazów tych zczerniałych,  nieumiejętną rękę malowanych, figur rzeźbionych przez samouków rzeźbiarzy, lecz tak przez lud lubionych.

Inne świątynie nikną z przyczyny chęci próżnej popisać się nowym wspaniałym kościołem — ale nam obcym duchem.

Inne znów tracimy, gdy w ręce obce przechodzą.

Inne znów pamiątki niszczy odnowa nieumiejętna, prowadzona przez niepowołanych ludzi, a niszcząca tę poezję starożytności.

I smutek i żal pozostaje w sercu po tych pogrzebanych staruszkach - kościołach, po stratach niepięknych, ale drogich swym duchem starożytności. Wszak ich zanik niszczy jednocześnie ostatnie ogniwa łańcucha, które nas wiążą z tradycją naszą.

A my w obczyźnie szukamy czegoś pięknego, szukamy stylu wspaniałego, nie znając tych zabytków starożytności, własnych skarbów tradycji, daleko większą posiadających wartość, niż te nam obce arcydzieła. Tych wiejskich kościółków, przemawiających  językiem przeszłości, znać i czcić nie chcemy.

Więc tułacz, jak ten lud nasz tułaczy, może po raz ostatni wziąłem w ręce kij wędrowny, by odbyć tę ostatnią prawdopodobnie wędrówkę po kraju naszym; posłuchać szeptu tych prastarych kościołów, odtworzyć te obrazki już może po części utracone, i rzucić przed czytelnikami szkice "Naszych  kościołów".

Praca to ogromna, może lat dziesiątków wymagająca, prawie przechodząca siły ludzkie, praca, co zdolności wymaga nadzwyczajnych i trudu znacznego. O pewnie, gdyby tę pracę rozpoczęto z chęcią wawrzynów albo zysków, nikt by się na nią nie odważył - ale czego nie dokona miłość Ojczyzny?

Do niej redakcję zachęca poczucie, potrzeba pracy podobnej, brak wydawnictwa w takim duchu - wiara więc w świętość sprawy, gorąca chęć służenia krajowi, wiarą w pomoc Bożą i życzliwość rodaków, redakcji te siły nadludzkie dadzą.

Z tą myślą redakcja zaczęła swą pracę. Ostatnią przynieść posługę krajowi swojemu, rzucić wiązankę barwnych kwiatów polnych na pomnik dziejów prastarych, szkic narzucić życia ludu naszego, dziejów wiary naszej.

Przynosząc szczere serce i pracę mozolną, nie może redakcja złożyć potrzebnych kapitałów, bo nie posiada takowych, a jednak te są potrzebne dla wykonania jej.

Więc do serc Waszych Współkapłani i Rodacy odzywa się o tę potrzebną zapomogę redakcja. Przyczyńcie się, Rodacy, do wykonania dzieła wielkiego, spieszcie z ofiarą Waszą, czy pod postacią prenumeraty, czy zapomogi, przysyłajcie redakcji potrzebne wiadomości, fotografie,   rozpowszechniając i zachęcając do prenumerowania naszego dziełka.

Już dużo trudności technicznych, materjalnych i moralnych zwyciężyliśmy; recenzje przychylne prasy naszej dodały nam otuchy i wiary w społeczeństwo, że nie  odmówi nam współczucia i wyciągnie rękę z pomocą.

Wydaliśmy już kilka zeszytów i wierzymy, że z czasem „Nasze Kościoły” spotkamy w każdym polskim domu, w każdej plebanji. Wierzymy, że nasze społeczeństwo, które już tyle ofiar poniosło i temu wydawnictwu upaść nie da - z tą wiarą dalej kroczymy, wśród tysięcy trudności.

Zaczęliśmy od Archidiecezji Mohylowskiej, poparci życzliwym głosem zachęcającym Arcypasterza naszego; pójdziemy do innych djecezji, kreśląc szeregi obrazków kościołów i parafji naszych, marząc, że Bóg łaskawy pobłogosławi naszą pracę, a społeczeństwo poprze: a potrafimy stworzyć całokształt życia naszego lud nasz w świątyniach naszych, a pracę tę poświęcamy naszej Matce i Królowej Marji Oblubienicy Chrystusa Pana, kościołom kraju naszego i ludowi. Redakcja wydawnictwa „Nasze kościoły".

Każdy tom zawierać będzie całokształt obrazków całej diecezji, każdy zeszyt jeden dekanat. W drodze prenumeraty tom mniej więcej 40 do 50 zeszytów arkuszowych kosztuje 4 rb. Z przesyłką, 3 tomy 10 rubli, pojedyncze zeszyty 15 kop.

Adresować listy i pieniądze: Ks. Józefat Żyskar, Jurjew, g. Liflandzka. Są do nabycia u autora (Jurjew Liflandzki, Ks. Józefat Żyskar).

 

spis części tej książki                                                                         dalszy tekst