Ojciec jenerała, ś. p. Aureljan, zmarł zamłodu, zostawiwszy w spadku swojej żonie dobre imię, 6-ro dzieci, potrzebujących jeszcze początkowej nauki, i prawo na otrzymywanie ze skarbu państwa miesięcznej pensji — 4 rb. 75 kop. Biedna wdowa sprzedała srebro, cale umeblowanie, nawet cenniejsze ubranie, i za zebrane w ten sposób pieniądze, w roku 1850 kupiła drewniany domek w miasteczku Iwieńcu, położonem, jak powiedziano wyżej, o 4 wiorsty od majątku Moskalewszczyzny, należącego wówczas do jej dobrych znajomych, Piotra i Melanji Plewaków, znanych ze swej dobroczynności. W tym czasie małoletni Edward Kowerski kształcił się w korpusie kadetów w Brześciu, w gubernji Grodzieńskiej, utrzymywanym przez obywateli gubernij zachodnich. 

W pięć lat po śmierci ojca, wraz po otrzymaniu pierwszego stopnia oficerskiego – chorąży gwardji Edward Kowerski w roku 1855 przybył do Iwieńca. Zobaczywszy skromny byt matki, zrozumiał odrazu swoje przyszłe obowiązki. Jednocześnie przylgnął sercem do Moskalewszczyzny, pokochawszy córkę wspomnianych Plewaków — Elżbietę. Ostatnia wcielała w sobie cudny typ kobiety «Tatjany», skreślony przez przyjaciela naszego wieszcza Adama Mickiewicza, wielkiego poetę Aleksandra Puszkina. Elżbieta była skromna, pracowita i idealnie kobieca. 

W ciągu następnych 10 lat, od l855 do 1865 roku, ukończył dwie akademje, uczestniczył w wycieczce naukowej do Syberji, i uzupełniwszy w ten sposób swe wykształcenie — jedyne pewne źródło egzystencji człowieka — poślubił Elżbietę Plewako 10 stycznia 1865 roku. 

Edward Kowerski wiedział, że wspomniana kaplica jest szczupła i przeznaczona tylko do odprawiania żałobnych nabożeństw. Na katolickim też cmentarzu w Iwieńcu, w kilka lat po ślubie Edwarda Kowerskiego, pochowani zostali rodzice Elżbiety, a dawniej jeszcze jej dziady i pradziady, Okoliczności te przywiązały p. Kowerskiego do Iwieńca, skromnego miasteczka, położonego w zapadłym kącie Mińskiej gubernji, jakby był nietylko z uczuć, ale też i z krwi bratem jego mieszkańców. Tu dodać należy, że pp. Kowerscy nie mieli dzieci, a przez wspólną, ciężką pracę, w najwięcej nieprzyjaznych dla katolików okolicznościach, w ciągu 38 lat życia w zgodzie i miłości — od 1865 — 1903 r., zebrali niewielki kapitalik, który nie był dla nich niezbędnie potrzebny.

Wówczas, po raz pierwszy, błysnęła jenerałowi Kowerskiemu myśl wyjednania u Najjaśniejszego Pana pozwolenia na odbudowanie świątyni katolickiej w Iwieńcu, w której, jak i dawniej, można byłoby Najwyższego Stwórcę chwalić i duszę swoją duchowym pokarmem zasilać. Mając zaś siebie za szczęśliwego, że w 67-mym roku życia nie stracił wiary w dobro, stałości woli i chęci do czynu, postanowił natychmiast rozpocząć starania: 

1) o zastąpienie drewnianej kapliczki choćby szczupłym murowanym kościołkiem,  

2) o wznowienie parafji, która niegdyś istniała przy iwienieckich kościołach, i 

3) o zatwierdzenie ks. Szczerby w prawach proboszcza tegoż kościoła.

Łatwo było mieć takie szlachetne życzenia, lecz wyjednać pozwolenie na odbudowanie kościoła w Iwieńcu było sprawą bardzo trudną.

W tym czasie, na czele Ministerjum Spraw Wewnętrznych stał rzeczywisty radca stanu Wiaczesław Plewe. Jenerał Kowerski obawiał się, żeby jego wtrącanie się do tak drażliwej sprawy, jak wiara, nie zachwiało go w opinii. Wcale nie ukrywał, jak były mu drugie wspomnienia o Iwieńcu, w którym mieszkała ś. p. jego matka i o wspaniałym ogrodzie w Moskalewszczyźnie, w którym spędził najlepsze dni swojej młodości. Nie tracił jednak wiary, że prawdziwie chrześcijańskie uczucie nie może być uznane za złe przez nikogo. W walce sprzecznych uczuć «słabej nadziei uzyskania pozwolenia i wielkiej chęci uszczęśliwienia mieszkańców gniazda rodzinnego», jenerał Kowerski znalazł podtrzymanie w osobie przyjaciela ministra Plewe — w księciu Włodzimierzu Mieszczerskim, który obiecał przemówić w sprawie jenerała Kowerskiego. To wystarczyło jenerałowi, żeby zwrócić się do swego byłego ucznia, słuchacza Instytutu Technologicznego, a obecnie doświadczonego budowniczego i swego przyjaciela p. Michała Hattowskiego (do roku 1903 inż. M. Hattowski wybudował kościoły w Równem i w Klewaniu na Wołyniu, kaplicę kolejową w Łunińcu, Mińskiej gubernji, a potem przebudował kościół Św. Anny w Wilnie, gdzie i obecnie pracuje) — z prośbą o zrobienie projektu małego kościoła-mauzoleum. 

Zaledwie w 1902 roku p. Hattowski ukończył podmurowanie nowych fundamentów pod kościół Św. Anny w Wilnie. Wiadomo, że ten kościół zyskał niemal wszechświatowy rozgłos, jako dzieło wielkiej wartości artystycznej i zarazem jako najpiękniejszy okaz sztuki gotyckiej. Kościół Św. Anny jest chlubą Litwy, ojczyzny znanego, wszczechświatowego wieszcza naszego Adama Mickiewicza. Dlatego dołączamy podobiznę tego kościoła, drogiego sercu każdego katolika, który czci imię wieszcza i wspólnej naszej ojczyzny. P. Hattowski miał zadanie trudne i niebezpieczne ze względu na liczne pęknięcia murów świątyni, której budowę rozpoczęto w 1398 roku, a ukończono w ciągu lat czterech. Jeszcze więcej poważną pracę ze strony artystycznej, archeologicznej i technicznej wziął na siebie akademik p. Józef Dziekoński, oraz znawca dawnego budownictwa gotyckiego prof. Sławomir Odrzywolski; dzięki temu pierwotny plan budowy nie uległ żadnej zmianie. Przebywając 4 lata w towarzystwie takich wybitnych ludzi, p. Hattowski przyzwyczaił się do gotyku i uznał, że w naszym klimacie najtrwalszym i wymagającym najmniej potem reparacji jest gotyk nie tynkowany, tak że obecnie i w Królestwie i na Litwie nowe kościoły prawie wyłącznie gotyckie się budują. Później przekładał styl ten nad inne. Pomimo pewnych uwag jenerała Kowerskiego, p. Hattowski pozostał przy swojem mocnem przekonaniu i 29 września 1903 r. przysłał jenerałowi Kowerskiemu projekt kościoła z napisem:

«Inż. Michał Hattowski zaświadcza, że projekt murowanego kościoła na cmentarzu w Iwieńcu został wykonany przez niego i wykreślony pod jego dozorem, a także obliczony kosztorys dla tego kościoła bezinteresownie, co proszę łaskawie przyjąć, jako skromną ofiarę moją na ten cel Bogu miły, a ludziom pożyteczny. 
Szczęść Boże!»

Projekt ten wypracowany, naturalnie, w gotyckim stylu, chociaż nieco uproszczonym, ponieważ nie można było nawet i myśleć o tem, aby znacznie rozszerzyć rozmiary kościoła w stosunku do kaplicy, która tam była, bez znacznego powiększenia wydatków. Na zasadzie tego, co powiedziano wyżej, jenerał Kowerski zmuszony był projekt p. Michała Hattowskiego dołączyć do prośby, podanej na Imię Najjaśniejszego Pana o budowę kościoła w Iwieńcu. Czego oczekiwano, to się i spełniło: minister Plewe znalazł, że rozmiary kościoła – mauzoleum są za obszerne, zostawił projekt w Ministerjum, a wyrobił pozwolenie tylko na zamianę drewnianej kaplicy na murowaną z zachowaniem rozmiarów drewnianej. Naturalnie, jenerał Kowerski odmówił pomocy pieniężnej na tego rodzaju budowę, lecz nie stracił otuchy.

W tym samym 1903 r., po ministrze Plewe, zajął miejsce ministra spraw wewnętrznych książę Dymitr Światopełk-Mirski, człowiek sprawiedliwy i humanitarny, zważający pilnie, aby żaden z jego podwładnych nie uchylał się od wypełniania ustaw. Wówczas jenerał Kowerski pośpieszył ponowić prośbę na Imię Najjaśniejszego Pana o budowę kościoła w Iwieńcu, zapomniawszy jednak, że rozmiary kościoła, oznaczone na planie zatrzymanym w Ministerjum, nie odpowiadają rzeczywistej potrzebie. Zaledwo szósta część parafjan - katolików mogłaby w nim się pomieścić, a reszta zmuszona byłaby zostawać na cmentarzu, nieraz na mrozie i wietrze. 

D. 30 listopada 1904 r. Najjaśniejszy Pan zezwolić raczył na przebudowanie i rozszerzenie kaplicy na cmentarzu w Iwieńcu, podług planu dołączonego do pierwszej prośby. Aby jednak po wsze czasy przechowała się pamięć o tem, że to z łaski Najjaśniejszego Monarchy takie szczęście spotkało parafję iwieniecką, wspomniana świątynia zostaje wzniesiona pod wezwaniem Św. Aleksego Wyznawcy, jako patrona Najdostojniejszego Następcy tronu Wszech Rosji. 

Wobec tego nie bez korzyści będzie dla parafjan iwienieckich poznać, chociaż pobieżnie, żywot tego sługi Bożego.

spis części tej książki                                                                         dalszy tekst