Krótki zarys historji kościółka, zbudowanego na cmentarzu katolickim w miasteczku Iwieńcu, gub. Mińskiej

W XVI wieku miasteczko Iwieniec, położone w województwie i powiecie mińskim, należało do właścicieli dóbr Iwienieckich — Dowojnów. Jeden z nich, Jan Dowojna, podskarbi wielki litewski, w roku 1606 zbudował w Iwieńcu kościół parafjalny — farę modrzewiową, z charakterystycznemi dwiema wieżycami po bokach, i uposażył plebanję.

W roku 1702 nowy właściciel dóbr Iwienieckich, Teodor Wańkowicz, stolnik miński, osadził w Iwieńcu oo. Franciszkanów i uposażył ich ziemią, a staraniem zakonnika franciszkanina o. Anzelma Czechowicza, mieszczanina iwienieckiego, na tej ziemi ze składek i jałmużny wymurowano nowy kościół i klasztor. Rocznicę poświecenia tego kościoła obchodzono niezmiernie uroczyście 29 września, w dzień św. Michała.

Po przejściu Iwieńca w posiadanie Sołłohubów, kościół modrzewiowy spłonął, na jego zaś miejscu gorliwy katolik, Jan Sołłohub, podskarbi litewski, wymurował nową farę i uposażył ją jeszcze lepiej w roku 1745. Rocznicę poświęcenia fary obchodzono w dzień św. Trójcy jeszcze solenniej, niż w dawnym kościele św. Michała.

Później długi czas Iwieniec należał do rodu Plewaków, a obecnie włada nim rzecz. radca stanu Piotr Doroguncew.

Iwieniec posiada do 3,000 ludności, których połowę stanowią mieszczanie katolicy, prawosławnych jest zaledwie kilku, a reszta żydzi.

Mieszczanie iwienieccy znani są w kraju jako zdolni mularze i garncarze. Rok rocznie zdrowi i dorośli mężczyźni porzucają latem miasteczko rodzinne, by wrócić na zimę do domu z zarobkiem i nabytem doświadczeniem.

Ten sposób zarobku był i w znacznej części jest jedynem źródłem utrzymania mieszkańców Iwieńca; żywi on rodziny ich i teraz, i daje możność opłacenia czynszu za domy i dworki, wydzierżawiane od właścicieli tegoż miasteczka.

Materjał budowlany: piasek, glina, wapno, kamień i inne bogactwa na powierzchni i w głębi ziemi były na miejscu, dlatego też i powstawali samouczki mularze, garncarze, zduni. Robotnicy ci pracowali pilnie, tanio i dobrze, lecz nie mogli współzawodniczyć z robotnikami fachowymi. Z roku na rok wzrastały przeszkody w zastosowaniu pracy tych domorosłych rzemieślników, i zdarzało się nieraz, że większa ich część wracała do domu, nie znalazłszy roboty tam, gdzie w niedawnej przeszłości mieli zupełnie zapewniony zarobek.

W tych trudnych czasach zupełnie niespodziewanie spadła nowa bieda na głowy mieszczan-katolików miasteczka Iwieńca. Wskutek podania przez jenerał-gubernatora Ministrowi Spraw Wewnętrznych prośby, w której powołuje się on na skargi prawosławnego i unickiego duchowieństwa o wpływie kościołów katolickich w miasteczku Iwieniec na masowe przejścia unitów na katolicyzm, rozporządzeniem ówczesnego Ministra, jenerała – adjutanta  Timaszewa,  28  listopada 1868  roku  zostały zamknięte: obydwa murowane kościoły Św. Trójcy (fara) i Św. Michała, klasztor i drewniana kaplica na cmentarzu, w której odprawiano nabożeństwo za nieboszczyków. W przeciągu czasu od 1880 – 1885 roku wymienione kościoły zostały przerobione na cerkwie; pomimo to kościół Św. Michała nie uległ  zdeformowaniu przez nadbudowanie kopuł na wieżach.

Rysy na murach, trzy wieki dźwigających farę, lat  kilkadziesiąt ostrzegały o mogącej nastąpić katastrofie; w oczekiwaniu gruntownej restauracji, przeniesiono utensylja kościelne z fary do kościoła Św. Michała. Wkrótce po przerobieniu fary na cerkiew, padła ona ofiarą płomieni w czasie pożaru miasteczka w 1888 roku. Dziś, na jej miejscu, bez żadnego użytku, stoją gołe mury. Z największym bólem w sercu należy tu dodać, że i kościół Św. Michała, zamieniony na prawosławną cerkiew, tak jest zaniedbany, że mimowoli łzy wyciska z oczu każdego chrześcijanina, i gdyby nie krzyże i dzwony, wzywające codziennie do modlitwy, można byłoby pomyśleć, że to są też ruiny byłego wspaniałego kościoła oo. Franciszkanów.

Parafja iwieniecka, po utracie kościołów, przyłączona została do miasteczka Kamień, położonego o 6 wiorst od Iwieńca, a o 10 od Moskalewszczyzny, byłej własności Piotra i Melanji Plewaków. Dziś wieś ta należy do spadkobierców Aliny Tukałło, rodzonej siostry Elżbiety, żony jenerała Edwarda Kowerskiego.

Kto ma wiarę żywa, ten łatwo może sobie przedstawić, jak bardzo smutnem i bolesnem było położenie katolików Iwieńca, pozbawionych świątyni i pieczy pasterskiej. To też wskutek prośby i starania mieszkańców iwienieckich, podjętych przez ich plenipotentów, pp. Wincentego Sosnowskiego i Piotra Łotysza, jak również dzięki poparciu ze strony hrabiego Musina-Puszkina, gubernatora mińskiego, rząd, uznając za nienormalny stan rzeczy, przy którym mieszkańcy katolicy byli pozbawieni duchownego pokarmu, a nieboszczycy ostatnich posług, uwzględnił prośbę mieszczan i w marcu 1903 roku pozwolono proboszczowi kamieńskiemu w kaplicy na cmentarzu iwienieckim raz na miesiąc odprawiać Mszę świętą i, w miarę potrzeby, nabożeństwo żałobne.

Proboszcz kamieński miał przeszło 10,000 parafian; niektórzy z nich przychodzili do niego z miejsc odległych o 15 — 20 wiorst. Dlatego też katolicy m. Iwieńca i jego okolic w dalszym ciągu sami chrzcili i chowali swoje maleństwa, a czasami nawet zaniedbywali i doroczną spowiedź i Komunję świętą. Z tego też powodu, przywrócenie nabożeństwa w 1903 roku ucieszyło, lecz nie odpowiadało w zupełności potrzebom mieszkańców Iwieńca i bliższych okolic. Koniecznie potrzebowali oni stałego pasterza, który codziennie mógłby odprawiać nabożeństwo i uwzględniać duchowe potrzeby swoich parafian.

Dopiero w końcu 1904 r. udało się jenerałowi Kowerskiemu wyrobić nominację na wikarego do Kamienia ks. Lucjana Szczerby, z prawem zamieszkaniu w Iwieńcu i w tymczasowej drewnianej kaplicy codziennego odprawiania Mszy świętej.

Od chwili przeniesieniu się ks. Szczerby do Iwieńca, powstał nienormalny stan rzeczy, ponieważ katolicy tego miasteczka i jego okolic prawnie zostawali przyłączeni do parafji kamieńskiej. Proboszcz tej parafii, ks. Zarako-Zarakowski i ks. Szczerba — nie mający żadnych praw, a zależny w zupełności od dobrej woli parafjan kościołów w Iwieńcu, zamkniętych przed 36 laty, podtrzymywali między sobą przyjazne stosunki, lecz włościanie stanowczo nie wiedzieli, gdzie mają modlić się i kogo słuchać, i zdarzało się im składać ofiary ze swoich szczupłych funduszów i na kaplicę w Iwieńcu i na kościół w miasteczku Kamień. Naturalnie, było to powodem do bardzo niepożądanych nieporozumień i głęboko wzruszało serce jenerała Kowerskiego, dla którego Iwieniec był szczególnie drogi.

Tu pozwoli czytelnik, że musimy przytoczyć kilka szczegółów z biografji jenerała K., aby wyjaśnić, dlaczego Iwieniec tak go interesował, dlaczego martwił go bardzo upadek wiary i moralności w tem miasteczku.

spis części tej książki                                                                         dalszy tekst