Jak już wzmiankowaliśmy, 30 listopada 1904 r. nastąpiło zezwolenie Najjaśniejszego Pana na budowę kościoła, a w końcu grudnia tegoż roku zawiadomiono jenerała Kowerskiego, że można pozostawić istniejącą starą drewnianą kaplicę, zanim murowany kościół nie będzie pod dachem.

W pierwszych dniach stycznia 1905 roku, w Imię Boże rozpoczęto budowo nowej świątyni w Iwieńcu. Gospodarze: Adam Nowik ze wsi Kozarezy, leżącej o 300 sążni od Moskalewszczyzny, i Franciszek Chmielewski z wioski Kulszycy, o 4 wiorsty od Iwieńca, pierwsi przywieźli na cmentarz kilka wozów kamieni. Sprawiedliwość nakazuje zaznaczyć, że i w dalszym ciągu budowy biedni włościanie pracowali, i nieraz dawało się słyszeć: «Wstyd nam byłoby pójść do kościoła, gdybyśmy niczem nie przyczynili się do jego budowy».

Mieszczanie iwienieccy też przyszli z pomocą na swoich łąkach pozwolili kopać glinę, pobudować suszarnie, piece i wogóle wszystko, co mogło być potrzebne do ciągłego wyrabiania cegły dla budowy kościoła. Jenerał Kowerski z żoną dali pierwsze 1,500 rb. Chwała niech będzie Bogu, który widocznie błogosławił świętej sprawie, bo już po 4 miesiącach — 22 maja 1905 r. — nasz Arcypasterz, ś. p. Jerzy-Józef hr. Szembek, poświęcił kamień węgielny.

Musimy wspomnieć Tu z wdzięcznością, że przy wjeździe Arcypasterza Szembeka do Iwieńca, 22 maja,   proboszcz parafji prawosławnej, duchowny Hakowicz, kazał dzwonić, a deputaci towarzystw żydowskich witali arcybiskupa temi słowy: «Jesteśmy szczęśliwi, że nas wybrano od starozakonnych mieszkańców miasteczka, abyśmy powitali przewielebnego Arcypasterza i ofiarowali mu chleb i sól; śmiemy ofiarować od nas ten dar Boży. Jeżeli nie umiemy okazać należytego szacunku przewielebnemu Arcypasterzowi, niech nam daruje: «Przybądź w pokoju, odejdź w pokoju, sługo Boga Najwyższego». Tak powiedziano w Biblji. Na bramie czasowej, pięknie przybranej kwiatami i zielenią, po hebrajska było napisane błogosławieństwo Mojżesza Izraelitom: z jednej strony: «Błogosławiony bądź w chwili przyjazdu», a z drugiej strony: «Błogosławiony bądź w chwili wyjazdu". O kilkanaście kroków od katolickiego cmentarza, jenerał Kowerski miał zaszczyt przemówić do Arcypasterza w imieniu obywatelstwa. Zacytował on kilka faktów z życia Św. Aleksego, scharakteryzował Arcypasterza jako profesora, filozofa i człowieka, który wiele przyczynił się do wiekopomnego ukazu o tolerancji religijnej i wogóle człowieka obszernej teologicznej i encyklopedycznej wiedzy. Hr. Szembek w 53 roku życia został Arcypasterzem. Przybył do Iwieńca jako dobry pasterz,  który oddaje dusze swoją za owce swoje, który ofiarował wszystkie przykrości i niewygody podróży dla chwały Boskiej i wzmocnienia w wierze ludu, a przybył jedynie po to do Iwieńca, aby poświęcić kamień węgielny budującego się kościoła. Temi słowy zakończył jenerał swoje powitanie:  

«Idźmy w ślady Św. Aleksego z Rzymu i Arcypasterza Szembeka ze Słupowa, a on i nadal będzie nas ogrzewał swym prawdziwie chrześcijańskiem sercem, zjedna zezwolenie Najjaśniejszego Monarchy na powiększenie liczby sług Bożych i zaledwie stanie katolicka świątynia w Iwieńcu — naznaczy nam kapłana, który codziennie będzie dusze nasze pokarmem duchowym zasilać». 

W chwili tej więcej niż  5,000 ludzi padło na kolana i wspólnie z jenerałem Kowerskim prosili Arcypasterza o udzielenie błogosławieństwa Apostolskiego na pomyślne ukończenie rozpoczętej budowy domu Bożego.

Odpowiedź Arcypasterza trwała mniej więcej pół godziny; lud, wzruszony do łez, klęczał, panowała cisza głęboka, a gdy Arcypasterz skończył, mimowolne łkanie wydarło się z piersi tłumu. Uczucia, przepełniające serca narodu, będą przechowane i przejdą w dalsze pokolenia.

Jerzy-Józef-Elizeusz hr. Szembek świetnie ukończył wydział filozoficzny uniwersytetu Jagiellońskiego. Był to utalentowany mówca i mieszkańcy Iwieńca słyszeli jego mowę, wypowiedzianą przy poświeceniu kościoła. Nie możemy, niestety, umieścić jej w niniejszym zarysie, gdyż Arcybiskup tak nagle umarł, że nie mogliśmy otrzymać tej mowy. Chcąc jednak utrwalić w pamięci mieszkańców Iwieńca obraz jednego z najwybitniejszych ludzi z pomiędzy najwięcej inteligentnych rodaków naszych — zamieszczamy jego portret.

Uwaga I : Ks. K. Michalkiewicz, mianowany obecnie przez Stolicę Apostolską administratorem djecezji wileńskiej, miał sfotografować chwilę poświęcenia kamieniu węgielnego, lecz ktoś go potrącił i kosztowny aparat rozbił się w kawałki. Ks. Michalkiewicz był artystą – fotografem, innych amatorów fotografów nie było w Iwieńcu, a więc nie możemy dołączyć podobizny wybitnej chwili z dziejów budowy naszego kościoła.

Uwaga II: Po nabożeństwie Arcypasterz zaszczycił swoją obecnością dom ówczesnej właścicielki Moskalewszczyzny, rodzonej siostry jenerałowej Kowerskiej, wdowy Aliny Tukałło. Odjeżdżając zaś położył rękę na ramię jenerałowej i powiedział: «Mam nadzieję, że zobaczymy się w Petersburgu».

Serce zamiera, gdy wspomnimy, że wówczas po raz ostatni słyszeliśmy głos człowieka, zesłanego do nas jakby z nieba.

Wizytując gorliwie swoją archidjecezję, ks. Szembek zachorował na tyfus i w sierpniu 1905 r. zmarł w Porębie - Żagocie — rodzinnem gnieździe Szembeków, pod Krakowem. Dużo pism pięknie scharakteryzowało osobistość zmarłego, a w tej krótkiej wzmiance zmuszeni jesteśmy ograniczyć się tylko przytoczeniem końca mowy biskupa ks. Pelczara (przemyskiego), wypowiedzianej na cmentarzu w Krakowie, w dzień pogrzebu Arcypasterza: «Bądź wola Twoja, Panie!», mówił św. Marcin, złożony na łożu śmiertelnem, mając czać na zawsze owczarnie swą, narażoną na prześladowanie. «Bądź wola Twoja», wyrzec musimy i my wszyscy, chociaż czujemy, że po nim płakać długo będą zbolałe i strapione dwie matki: Kościół i Ojczyzna».

spis części tej książki                                                                         dalszy tekst